Mrożące krew w żyłach historie ludzi, którzy widzieli rzeczy, których nie potrafili wyjaśnić
Ihan
·
4 lipca 2023
48 201
235
128
Wiemy, jak daleko znajduje się Słońce, dlaczego niebo jest niebieskie i stworzyliśmy szczepionki zapobiegające wielu śmiertelnym chorobom, ale bez względu na to, jak bardzo się staramy, nigdy nie poznamy wszystkich odpowiedzi. Użytkownicy Reddita opisali historie o najbardziej niepokojących rzeczach, jakich kiedykolwiek byli świadkami i których po prostu nie potrafili wyjaśnić.
Dzisiaj:
- Rosyjska propaganda próbuje zmienić przewrót Prigożyna w chytry plan samego Putina
- Posłanka Prawa i Sprawiedliwości nielegalnie wiesza plakaty wyborcze
- TVP zrobiło reportaż o cenie butów Donalda Tuska
- Nergal walczy ze żłobkiem, który mieści się w jego sąsiedztwie
- Para oddała się miłosnym igraszkom w fotobudce na festiwalu Open’er. Zdjęcia trafiły do sieci
To, że Rosja to inny stan umysłu, wiadomo nie od dzisiaj. Jednak
nawet mimo tej świadomości nasi dalecy sąsiedzi wciąż potrafią nas zaskakiwać.
Jak na przykład tym razem, kiedy to tamtejszej propagandzie udało się przekuć
bunt Prigożyna w wielki
sukces Kremla, dzięki któremu udało się „zastraszyć Polaków”.
Pomyślicie pewnie, jak pokrętnej logiki trzeba było użyć, aby
przedstawić to wszystko w ten sposób? Już wyjaśniam. Dmitrij Stieszyn,
korespondent wojenny Komsomolskiej Prawdy (tamtejszego tabloidu), stwierdził,
że Putin dokonał tzw. „mnogochodawki” – czyli genialnej kombinacji jednoczesnych
posunięć, które zagwarantowały sukces. Chodzi o relokację Wagnerowców do Białorusi,
aby tworzyli oni poczucie nieustannego zagrożenia dla Polski.
Propagandyści uważają, że Polacy chcieli się przyłączyć do
wojny w razie kontrofensywy rosyjskiej. Jednak obecność „pod nosem” doskonale wyszkolonych
i doświadczonych w walkach ulicznych najemników wybije nam te
plany z głowy.
Rosjanie uważają, że ruch ten wywołał kompletne zamieszanie
i chaos „na Zachodzie”. No cóż… jak my biedni się z tego pozbieramy? Pewnie
minie jeszcze sporo czasu, aż ten kompletny zamęt wprowadzony przez „mnogochodawkę”
przeminie.
Kampania wyborcza się nawet jeszcze na dobre nie rozpoczęła,
a na ulicach wielu miast można spotkać już plakaty z wizerunkami polityków,
którzy będą kandydować, bliźniaczo wręcz przypominające te, które wiesza się
przed wyborami. Wśród wspomnianych wyżej miast znalazł się Wrocław, gdzie na
kilku ulicach podziwiać można było twarz posłanki Prawa i Sprawiedliwości
Agnieszki Soin.
Na całą sprawę zwrócił uwagę sam zastępca komendanta Straży
Miejskiej we Wrocławiu, Waldemar Forysiak.
Poinformował
on również, że plakaty są usuwane. Dodatkowo samej posłance grozi za to kara.
Kobieta upiera się jednak, że to nie kampania wyborcza, a
plakaty informacyjne:
Przez cały czas trwania mojego mandatu poselskiego posługuję
się taką formą przekazywania kontaktu do mnie i skutecznie, gdyż mieszkańcy
mając kontakt do mnie korzystają z niego.
Na plakatach znajduje się bowiem numer, pod którym można się
kontaktować z posłanką. Redakcja Moeny.pl postanowiła sprawdzić, jak wygląda
taki kontakt i okazało się, że nie wygląda wcale, bo jest w praktyce niemożliwy.
Jak się zapewne domyślacie, nikt telefonu nie odbiera.
TVP postanowiła poświęcić część głównego wydania Wiadomości
na materiał traktujący w całości o… butach Donalda Tuska – i to wcale nie są
żarty. Dziennikarze retorycznie pytają, czy politykowi wypada w ten sposób
epatować luksusem w trakcie spotkań z normalnymi (i często biednymi) ludźmi?
Jak wykazało śledztwo, Tusk paraduje na takich spotkaniach w
zamszowym obuwiu marki Zegna. Cena rynkowa tego konkretnego modelu to 3346 zł.
Zwrócono uwagę na to, że wielu Polaków ma niższe emerytury, a niektórzy jeżdżą
samochodami o podobnej wartości.
Na całą aferę postanowił odpowiedzieć sam zainteresowany:
Z tym PCK chodzi oczywiście o pamiętną akcję okradania
kontenerów przez dolnośląskich polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Adam „Nergal” Darski, wokalista zespołu Behemoth, okazał się
bardzo wrażliwym człowiekiem. Darski mieszka na warszawskim Powiślu w
kamienicy, w której mieści się również prywatny żłobek Wioska. Niestety takie
sąsiedztwo nie przypadło artyście do gustu, dlatego też nie omieszkał napisać
skargi do administracji:
Dzisiaj znowu obudziły mnie wrzaski dziatwy, które niosą się
też po klatce. W załączeniu zdjęcie siatki pełnej pampersów, gówna. Wszedłem na
klatkę i na dzień dobry uderzyła mnie fala smrodu. Jeśli któryś z nas zacząłby
hodować kozy, albo założył schronisko dla psów, sąsiedzi mieliby z tym problem
Treść korespondencji została
udostępniona
przez samą dyrektorkę przedszkola, która również wypowiedziała się w sprawie:
Dzieci mają prawo do bezpiecznego i pełnego radości
dzieciństwa, dlatego niezwykle istotne jest znalezienie rozwiązania, które
uwzględni zarówno potrzeby mieszkańców, jak i dzieci z Wiosek. Każdy maluch ma
prawo do nieograniczonej radości i zabawy, jakie są zagwarantowane przez
Konwencję o prawach dziecka.
Podobno innym mieszkańcom również przeszkadza obecność
żłobka. Skarżą się szczególnie na hałasy dobiegające z ogródka kamienicy, gdzie
dzieci bawią się w trakcie dnia.
Niedawno zakończyła się dwudziesta edycja festiwalu
plenerowego Open’er, który niezmiennie odbywa się w Gdyni. Tym razem pogoda
względnie dopisała, a prawdziwie deszczowy był tylko jeden dzień. Obyło się więc
bez ewakuacji i odwoływania koncertów.
Nie obyło się natomiast bez kontrowersji, za sprawa
postawionej gdzieś na terenie festiwalu fotobudki. Media rozpisują się o zdjęciach
pary kochanków, którzy oddawali się w budce miłosnym uniesieniom (a konkretnie
pani robiła panu dobrze).
Media piszą również o tym, że zdjęcia wyświetliły się na
telebimach, gdzie mogły je oglądać nawet gwiazdy festiwalu. Okazało się jednak,
że ta powielana informacja jest nieprawdą, co zdementowali nawet organizatorzy festiwalu:
Stanowczo dementujemy nieprawdziwe informacje [...], jakoby podczas tegorocznej edycji festiwalu Open'er doszło do publicznego udostępnienia w jakikolwiek sposób, a w szczególności na telebimach, prywatnego zdjęcia zrobionego w fotobudce jednego z partnerów festiwalu. Co więcej, nigdy nie było nawet planów udostępniania materiałów z fotobudek na ekranach scenicznych.
Zdjęcia nie pojawiały się więc na żadnych
telebimach, a jedynie na ekranie przy fotobudce, gdzie zostały zauważone,
sfotografowane i udostępnione w sieci (
link dla
kolegi).
Podobno na ekranie wyświetlało się losowo co kilka zdjęć i pech
chciał, że padło akurat na te, które oglądane być nie powinny. A może właśnie o
to chodziło uczestniczce całego wydarzenia? Może to kolejny sposób na zdobycie
rozgłosu. Przecież już była jedna taka, która „temu ciągnęła”, a teraz zarabia
grube pieniądze z racji tego, że jest znana.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą