Faktopedia – Mieszkańcy którego polskiego miasta są najszczęśliwsi?
Dziś m.in. celebryta z poznańskiego zoo, czym są kulebele oraz mieszkańcy którego polskiego miasta są najszczęśliwsi.
16 sierpnia 1660 roku w Chipping Campden w Gloucestershire zaginął 70-letni mężczyzna. William Harrison udał się piechotą z Campden do sąsiedniej wsi, Charingworth, by zebrać opłaty czynszowe. Kiedy pani Harrison nie doczekała się powrotu męża na czas kolacji, wysłała na poszukiwania służącego - Johna Perry'ego, a o świcie również syna - Edwarda Harrisona.
Niestety, Williama nie odnaleziono. Znaleziono za to kilka przedmiotów należących do Harrisona - kapelusz, grzebień i koszulę z odpinanym kołnierzykiem. Kapelusz był pocięty ostrym narzędziem, a koszula pokryta krwią.
Znalezione przedmioty okazały się wystarczające, by wysnuto wniosek, że Harrison został zamordowany, a o ten czyn posądzono jego sługę - Johna Perry'ego. Podczas przesłuchania John, prawdopodobnie poddany torturom, przyznał się do morderstwa, a następnie zeznał, że plan napadu opracował z matką - Joan - i bratem - Richardem. Podczas przesłuchania Joan i Richard zarzekali się, że są niewinni, ale ława przysięgłych dała wiarę zeznaniom Johna. Dodatkowo zarzucano Joan bycie wiedźmą. W rezultacie cała trójka została powieszona, pomimo iż ciała Williama nadal nie odnaleziono.
Mordercy zostali ukarani, społeczeństwo było zadowolone z wymierzonej sprawiedliwości, ale...
Dwa lata później, w 1662 roku, William Harrison pojawił się w mieście żywy i zdrowy. Opowiedział niesamowitą historię o tym, jak został porwany przez piratów i sprzedany w niewolę do dalekiej Turcji. Udało mu się wyswobodzić dopiero po śmierci swego właściciela - lekarza ze Smyrny. Wówczas ukradł z domu lekarza i spieniężył srebrną misę, za którą zakupił bilet na statek do Lizbony. Stamtąd przesiadł się na statek płynący do Anglii.
Historia Williama Harrisona obecnie uważana jest za absurdalną. Obrabować - to jedno, ale kto posunąłby się tak daleko, by porwać i sprzedać w niewolę starego człowieka? A z drugiej strony - kto kupiłby starca? Pozostaje jednak zagadką, gdzie William był przez cały ten czas i dlaczego nie dawał znaku życia.
Stało się oczywiste, że trzy osoby zostały stracone za zbrodnię, której nie tylko nie popełnili, ale która w ogóle się nie wydarzyła. Zdarzenie zostało szeroko nagłośnione i spowodowało szeroki oddźwięk w całym kraju. System sądownictwa został znacznie skompromitowany w oczach Brytyjczyków i „zmartwychwstanie” przeszło do historii jako „cud kempdeński”. Ten precedens stał się podstawą do prawnego uznania zasady „nie ma ciała - nie ma sprawy”. Stosowano ją aż do połowy XX wieku, kiedy to medycyna sądowa osiągnęła na tyle wysoki poziom, że fakt morderstwa był możliwy do udowodnienia bez odnalezienia ciała ofiary.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą