Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Od kawy po muchomory - rozmawiamy o legalnych w Polsce substancjach psychoaktywnych

60 853  
182   85  
Dyskusje dotyczące statusu prawnego narkotyków to powód do ciągłych słownych pojedynków pomiędzy miłośnikami trawki i zaciekłymi jej przeciwnikami. Problem w tym, że to drażliwe zagadnienie często podejmowane jest przez osoby nie posiadające ani teoretycznej, ani praktycznej wiedzy na ten temat.


Postanowiłem więc porozmawiać z kimś, kto o tych specyfikach wie dużo więcej niż większość z nas. Przed wami Jakub Stąpór – wykładowca wyspecjalizowany w temacie legalnych środków psychoaktywnych dostępnych w Polsce.

Kiedy mówimy o „legalnych środkach psychoaktywnych”, większość z nas ma przed oczami alkohol i dopalacze. A tymczasem wystarczy jedna wizyta w lesie, aby dosłownie potykać się o psychoaktywnych przedstawicieli flory...

Mamy wiele lokalnych roślin, które wpływają mniej lub bardziej na nastrój. Weźmy takie w miarę znane, jak kocimiętka, passiflora czy kozłek lekarski. Wiele roślin po spaleniu ma efekt psychoaktywny, choć łączyłbym to z chwilowym niedotlenieniem mózgu. Kwiatostany konopi siewnych również w formie naparu mają subtelne działanie euforyzujące. Chmiel jest fajnym relaksantem, który pokazuje swą moc przy zapaleniu. Jest też wiele roślin z innych zakątków świata, które zostały zaadaptowane do naszych warunków i rosną w ogródkach naszych matek.
Do tego dochodzą jeszcze suplementy typu L-Dopa czy 5-HTP. Na przykład ciekawą odmianą dla kawy może być składnik coca-coli, czyli orzeszki cola – są stymulujące, podnoszą nastrój i poprawiają funkcje poznawcze mózgu oraz wpływają na libido.


Czasem są to łagodne, działające euforyzująco ziółka, a czasem naturalne wynalazki, które potrafią wysłać na orbitę największego kozaka. Ostatnio do łask wracają muchomory!

Co do muchomora, to faktycznie w ostatnim czasie stopniowo coraz bardziej wraca do łask. Ludzie szukają wiedzy albo fajerwerków, tak czy siak internet otwiera nowe opcje. Większość społeczeństwa dalej ślepo wierzy w zakłamaną legendę o tym, że śmierć czeka każdą osobę, która skosztuje muchomora czerwonego. Od przedszkola nas o tym uczą. A prawda jest taka, że cały szamanizm syberyjski oparty jest na muchomorze czerwonym, na naszych ziemiach prawdopodobnie również było znane jego rytualne zastosowanie, tak jak i konopi, kiedy jeszcze słowianizm wytyczał normy kulturowe. Muchomor czerwony faktycznie zawiera trujące alkaloidy, ale wystarczy zebrać sam kapelusz i po wysuszeniu zostają w nim tylko psychoaktywne substancje.


Przeciwnicy legalizacji narkotyków bardzo bulwersują się, gdy ktoś stawia w jednym rzędzie marihuanę i grzybki psylocybinowe z alkoholem czy na przykład kawą. Wszystkie te substancje są przecież jak najbardziej psychoaktywne! Jak myślisz, czemu niektóre z nich są narkotykami, a inne nazywamy używkami?

W języku angielskim mamy słowo „drug”, które oznacza zarówno lekarstwo, jak i narkotyk, co w pełni oddaje istotę substancji psychoaktywnych. Wszystko potencjalnie może być narzędziem, lekarstwem albo trucizną, narkotykiem.

Jak by się rozejrzeć, to wszyscy dookoła piją kawę w pracy czy na uczelni. W weekendowe wieczory, kiedy wyjdziesz w miasto, otaczają cię tysiące pijanych ludzi z papierosem. Ludzie skategoryzowali sobie niektóre substancje jako używki, a inne jako narkotyki po to, by stworzyć jasny podział i wiedzieć co im wolno, a czego nie. Ale jak zagłębisz się w temat, zdobędziesz wiedzę neurobiologiczną, psychologiczną oraz duchową, to nagle widzisz, że te kategorie są po prostu głupie.
Jeżeli coś zauważalnie wpływa na nastrój statystycznej większości osób i już za wszelką cenę chcemy mieć tę szufladkę podpisaną „narkotyki”, to równanie jest proste – alkohol, kawa, papierosy, LSD, Prozac, Xanax, amfetamina itd. leżą w tej samej szufladzie. Nawet Wikipedia się zaplątała i ma problem z wyjaśnieniem definicji narkotyku. Słowo-zagadka, którego nikt nie rozumie, a każdy niby wie co jest, a co nie jest narkotykiem.


Według ostatnich badań najbezpieczniejszą z nielegalnych substancji są grzyby psylocybinowe. Jakie Ty miałeś doświadczenia z tym darem natury? Słyszałem, że grzybki mają spory potencjał w medycynie.

Badacze pracujący w Centrum Neuropsychofarmakologii w Londynie - Robin Carhart-Harris i David Nutt - zbadali wpływ psylocybiny na mózg ludzki przy pomocy fMRI na 15 ochotnikach. Okazało się, że pod wpływem psylocybiny wzmacnia się aktywność sieci mózgowej związanej z myśleniem emocjonalnym. Psylocybina jest tryptaminą, tak samo jak serotonina. Jak tylko pojawia się w naszym organizmie, to „zamienia się” w psylocynę, która z kolei jest agonistą receptorów serotoninowych, co oznacza, że zwiększa koncentrację serotoniny w mózgu.
Grzyby psylocybinowe mają zdolność do neurogenezy, jak i tworzenia nowych ścieżek neuronalnych czy dekodowania tych, które już mamy.
Sam miałem niewiele doświadczeń z grzybami. Dwukrotnie przyjmowałem duże, szamańskie dawki i parę razy mikrodawki. Te doświadczenia zapewniły mi nowe wglądy duchowe, jak i takie bardziej przyziemne. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że intensywne doświadczenia psychodeliczne mogą być naprawdę niebezpieczne, szczególnie gdy blokujemy aktualny proces albo nie umiemy go przepchnąć. Absolutnie nie należy tego traktować w formie zabawy!


Można też złapać paskudnego bad-tripa...

W każde doświadczenie psychodeliczne wnosisz swą aktualną konstrukcję osobowości i nastrój. Przy dużej dawce psychodeliku ważne jest, abyśmy mieli kogoś przy sobie, z kim czujemy się bezpiecznie i kto umie odpowiednio zareagować w razie potrzeby. Odradzam przyjmowanie takich specyfików na imprezach – to jest właśnie „używanie”. Zobacz, jaka jest różnica, kiedy pójdziesz sobie w góry, do lasu czy na polanę albo udasz się na ceremonię do szamana.
Sam przyjąłem kiedyś końską porcję pewnego legalnego psychodeliku. Doświadczenie trwało 24 godziny, a ja miałem dosyć już po 2 godzinach. Set&Setting był strzałem w stopę – ogromna dawka, nieodpowiedni towarzysze, muzyka o ciężkiej treści lirycznej. Efekty tego doświadczenia męczyły mnie przez kilka kolejnych lat! Czułem, jakbym zostawiał cząstki swojej duszy w każdym miejscu, w którym przeżywałem silne emocje. Ostatecznie udało mi się uzdrowić te psychotyczne objawy dzięki intensywnej pracy nad sobą.


Z jednej strony na liście zakazanych substancji znajdziemy takie psychodeliki, jak meskalina, dietyloamid kwasu D-lizergowego czy dimetylotryptamina, a z drugiej istnieje szereg internetowych sklepów z tzw. odczynnikami chemicznymi, które w praktyce nie są niczym innym jak całkiem legalnymi, aczkolwiek mniej znanymi substancjami o działaniu nierzadko potężniejszym niż rzeczy, które zdelegalizowano.

Rząd delegalizuje kolejne substancje, więc mafia wynajduje następne i tak mamy błędne koło. Generalnie odradzam eksperymenty z tzw. „Chemical Research”, ponieważ są to często bardzo toksyczne substancje, ich wpływ na organizm ludzki w ogóle nie jest zbadany. Mamy to wszystko już w sobie oraz w przyrodzie. Jeżeli już ktokolwiek chce się brać za RC, to lepiej żeby przewertował wpierw fora internetowe typu hyperreal.info czy erowid.org albo sięgnął do obu pozycji małżeństwa Shulgin – „TIHKAL” i „PIHKAL”.



Ciągłe zmiany w prawie, uaktualnianie listy substancji nielegalnych, zakazywanie, zasłanianie oczu… Takie podejście do tematu substancji psychoaktywnych trąci absurdem – „Nie sięgaj po szprycę, bo wylądujesz w pierdlu”. Tymczasem wiele państw europejskich już dawno zrezygnowało z karania i postawiło na edukację.

Wiesz, społeczeństwo lubi owijać się w kokonie zasad, bo daje to poczucie bezpieczeństwa. Wolno robić tak, a tak nie wolno. Dzięki tym schematom ludzie mają iluzję, że życie jest przewidywalne, a w konsekwencji bezpieczne. Ale to tylko iluzja. Każdy kto choć raz pozwolił sobie na głębsze refleksje zadaje sobie pytanie – „Jakim prawem drugi człowiek mówi mi co wolno robić, a co nie? Co mogę zjeść, a co nie? Jakim prawem ktoś mi zabrania zerwania grzyba z łąki czy konopi z lasu, skoro to grzyb czy roślina jak każda inna?”.
System bazuje na strachu, ponieważ dzięki temu kilka jednostek może zarządzać masą. Ludzie u władzy to są osoby, które całe życie postępują według „klucza” - oczekujemy od ciebie takiej odpowiedzi, takiego a nie innego zachowania. Bardziej interesuje ich zarządzanie zasobami ludzkimi, niż dostrzeżenie równości, chęć podniesienia jakości życia innych, na czym skorzystaliby wszyscy. Na poziomie osobowości to są tak naprawdę małe, zakompleksione i straumatyzowane dzieciaki. Mają ciała 50-latków, ale to nie są kobiety i mężczyźni, tylko zagubione dzieci, które nauczyły się konsekwentnego działania i rozpracowały schematy panujące w ich środowisku. Ofiary systemu, który nieświadomie wzmacniają.
Wiesz, myślę, że młode pokolenie wraz z odejściem telewizji wniesie powiew świeżości. Urodziliśmy się już w innej strukturze państwa, mamy inną mentalność. Za kilkanaście lat sporo może się zmienić. Może i zacznie się w końcu edukowanie, zamiast rządzenia i karania.


Jaka jest Twoim zdaniem najlepsza droga w tej kwestii? Model hiszpański, czyli przymykanie oka na pojawiające się jak grzyby po deszczu kluby konopne, czy może ryzykowny, ale jakże skuteczny eksperyment Portugalczyków, którzy środki przeznaczone na karanie narkotykowych użytkowników wydali na edukację i minimalizowanie szkód?

Nie można przekładać takich modeli 1 do 1, ponieważ mamy inną mentalność narodową. Trzeba wziąć ogrom czynników pod uwagę. Mogę rzucić tylko skromną sugestię, np. uważam, że powinny być zalegalizowane takie substancje jak LSD czy MDMA albo grzyby psylocybinowe w kontekście psychoterapii.
W USA istnieje stowarzyszenie MAPS, któremu pozwolono prowadzić takie terapie. Okazuje się, że MDMA ma bardzo wysoką skuteczność w terapii osób ze stresem pourazowym. Odpowiednio przeszkolony terapeuta decyduje, w którym momencie pacjent jest gotowy wejść w głębszy proces przy pomocy MDMA, zazwyczaj jest to po około 6 miesiącach terapii. Pracuje się wtedy na dawkach progowych albo mikrodawkach. Żadne odloty, tylko konkretna praca nad sobą.


Wraz z narodzeniem się kultury hippisowskiej młodzi Amerykanie odkryli LSD, meskalinę i inne psychodeliki. Do głosu doszli ludzie nauki, którzy na potęgę eksperymentowali z różnej maści substancjami. Takie legendy jak John C. Lilly, Aldous Huxley czy Timothy Leary dziś nazywani są pierwszymi współczesnymi „psychonautami”. Mimo że konwencjonalna nauka każe nam patrzeć na każdą substancję w sposób do bólu pragmatyczny, to właśnie ci idole „dzieci kwiatów” popularyzowali wśród użytkowników substancji psychoaktywnych wykorzystywanie LSD w formie narzędzia pomagającego rozwijać naszą część duchową. Kwas był niemal najświętszym sakramentem, prawdziwymi drzwiami do krainy mistycznych uniesień.

LSD nawet w dawce progowej jest mocnym, zmieniającym doświadczeniem. Nie zawsze prowadzi do mistycznych stanów, ale często potrafi zupełnie zmienić światopogląd lub psychikę.
Wspomniany T. Leary przeżył ponad 200 tripów wciągu 3 lat. Nie wygląda to dla mnie jak duchowe poszukiwania, tylko bardziej przypomina chorą fiksację. Ale czasami niektórzy z nas potrzebują takiego etapu na swojej drodze. Leary ostatecznie też odrzucił chemiczne specyfiki i zajął się jogą oraz medytacjami, choć bardziej został zapamiętany ze swoich krzykliwych, kontrowersyjnych działań z czasów bycia guru.


Psychodeliki często są pomocne na początku, gdyż potrzebujemy czegoś, co nas dosłownie wyrwie z butów! Ale prawdziwa duchowa praca zaczyna się w życiu codziennym. Jeżeli nie umiesz wejść samemu w odmienny stan świadomości, to jesteś niewolnikiem chemii. LSD wystrzela cię jak z armaty na dach, ale kończy się działanie chemii i w sekundę spadasz na ziemię. Nie wszedłeś schodek po schodku, nie doświadczyłeś po kolei wszystkich etapów, więc nie wiesz, jak tam wejść. Łatwo wpaść w pułapkę lenistwa i korzystać tylko z tego jednego poznanego sposobu na stany ekstatyczne.

Prowadzisz zajęcia na temat "Legalnych psychoaktywnych roślin w Polsce". Nie boisz się tak otwarcie edukować potencjalnych ćpunów ?

Na moich wykładach zawsze przedstawiam duchowy aspekt obcowania z tymi roślinami. Podkreślam wielokrotnie w trakcie jednego wystąpienia, jak ważna jest intencja przed przyjęciem danej rośliny. Obserwuję też jakich ludzi przyciągam na te wykłady i powiem ci, że zdarzają się osoby poszukujące odlotów, ale w większości są to bardzo inteligentne i ciekawe świata jednostki w każdym wieku. Wśród moich słuchaczy znalazło się nawet kilka babć!

Nie od dziś wiadomo, że babcie robią najlepsze kompoty... Wielkie dzięki za wywiad!

52

Oglądany: 60853x | Komentarzy: 85 | Okejek: 182 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało