Jednak wbrew temu co może się wydawać, Holender nie robił sobie krzywdy tylko po to aby zarobić parę groszy, które następnie wydawał na środki przeciwbólowe i wódkę. Otóż Arnold Gerrit Henskes, który odtąd znany był jako Mirin Dajo (co w języku esperanto znaczy „Niesamowity Dajo”) miał konkretną misję. Uznał swój dar za znak od Boga. Głosił, że oto Stwórca pragnie abyśmy opuścili swój sztywny, materialistyczny świat, obudzili się i otworzyli oczy na rzeczy, których jeszcze nie poznaliśmy. Mirin tłumaczył, że ciągłe podążanie za pieniędzmi zawsze prowadzi do dwóch rzeczy: albo do ubóstwa, albo do wojny.
W swoich pokazach Dajo szedł coraz dalej – pozwalał przebijać się na wylot żelaznymi prętami, dźgać się gorącymi do czerwoności nożami i polewać wrzącą wodą. Po niektórych, co bardziej niebezpiecznych, popisach zostawały na jego ciele niewielkie blizny. Najbardziej dumny był z tych na głowie – to pamiątka po tym jak dwukrotnie oddano strzał prosto w jego głowę, z odległości jednego metra...
Kiedy już zrobiło się głośno o tym natchnionym przez Boga showmanie, naukowcy zaczęli zacierać ręce – nadszedł czas aby zdemaskować triki, którymi posługuje się Mirin. Masochistyczny fakir zaproszony został do Zurychu, gdzie oczekiwała jego wizyty śmietanka najlepszych i najbardziej ciekawskich lekarzy. Dajo nie odrzucił tej propozycji i już wkrótce rozebrany do pasa stał w jednej z uniwersyteckich sal przed setkami widzów – w tym i studentów medycyny. Zanim przystąpiono do eksperymentu poprosił o parę minut na przygotowanie się. Po chwili medytacji dał znak asystentowi. Ten wbił w ciało fakira szpadę, która przeszyła go na wylot. Wszyscy naukowcy ze zdumieniem obejrzeli stojącego przed nimi całkiem przytomnego Holendra, który w każdym innym wypadku byłby już martwym Holendrem. Jako że nie znaleźli dowodów na oszustwo, poprosili swego gościa o udanie się do pomieszczenia, gdzie wykonano prześwietlenie miejsca wbicia metalu.
Sensacyjne dowody obiegły świat i podzieliły ludzi nauki. Nic więc dziwnego, że wkrótce po raz kolejny poproszono Mirina aby poddał się badaniu. Tym razem odbyło się ono w Bazylei, a sam pacjent przybył bez asystenta. Poprosił badaczy, aby to oni mu zadawali rany. Po krótkiej chwili przekonywania naukowców do tego, że w razie czego to on sam bierze odpowiedzialność za wszelkie komplikacje, ciało Dajo przebite zostało szpadą. Żeby tego mało, ranny fakir nie wykazywał żadnych oznak bólu, przekłuty na wylot spacerował, rozmawiał ze świadkami tego nietypowego eksperymentu, a nawet trochę sobie pobiegał.
Oto zachowane nagranie z tego doświadczenia:
https://www.youtube.com/watch?v=h7CB3zNuV74&feature=related
Badania przeprowadzone na fakirze sprawiły, że Mirin stał się jeszcze bardziej sławny. Doszło wręcz do tego, że pismacy zaczęli nazywać go mesjaszem.
W dalszym ciągu publicznie pokazywał swe niezwykłe zdolności, a każde przedstawienie kończył przemową propagującą globalny pokój. Co interesujące – o ile mógł regularnie wystawiać się na ciosy ostrymi przedmiotami, to już rzadko kiedy władze dawały mu pozwolenie na głoszenie swych przemyśleń.
Podobno jego zdolności wykraczały poza robienie sobie krzywdy na oczach zszokowanej gawiedzi. Dojo miał mieć wsparcie grupy niematerialnych stróżów, którzy gwarantowali mu ochronę, potrafił leczyć dotykiem oraz był telepatą. No i... regularnie słyszał głosy.
I to ponoć właśnie te głosy doradziły mu, aby połknął stalową igłę.
13 maja 1948 roku, wkrótce po skonsumowaniu tego ostrego kawałka metalu, Mirin wylądował w szpitalu, gdzie lekarze wyciągnęli ciało obce. Następnie przez trzy dni fakir trwał w jakimś dziwnym transie, który wkrótce zakończył się zgonem pacjenta. Oficjalnym powodem śmierci była pęknięta aorta.
Mirin Dojo został w swoim życiu przeszyty na wylot przeszło 500 razy. Strzelano do niego, cięto go nożami i zadawano rany na dziesiątki innych sposobów, ale ostatecznie do jego śmierci przyczyniła się igła...
Do dziś naukowcy mają mieszane uczucia i pomimo bardzo szczegółowych dowodów, często szukają racjonalnego wytłumaczenia niesamowitych zdolności Holendra. Dr Jennifer Saw uważa, że Mirin wielokrotnie przekłuwał swoje ciało w taki sposób, aby ostrze omijało najważniejsze organy. W ten sposób, stworzył coś w rodzaju zabliźnionych tub, w które później, podczas pokazów, wkładał pręty (badaczka porównuje je do dziur uszach, w których umieszcza się kolczyki).
Źródła: 1, 2, 3, 4
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą