Kilkanaście (-dziesiąt? – trudno się zorientować z Abrachiłowej zagmatwanej, wspomaganej żytnim wyzwalaczem relacji) lat po kościelnych doświadczeniach, Abrachiłowi przyszło się zmierzyć z wyzwaniem, jakim jest obowiązek szkolny kochanych dziatek.Było to już po wprowadzeniu religii do szkół, czyli jak to Abrachił górnolotnie określił, „uprzedmiotowieniu wiary” . O ile bowiem był Abrachił człowiekiem głęboko wierzącym, religijnym, a nawet doznającym wielu mistycznych objawień (zwłaszcza przy wypróbowywaniu na sobie nowatorskich wyzwalaczy – zaprawdę, powiadam wam, wódka z dyni kopie w dynię wręcz nieprzyzwoicie), o tyle do religii w roli przedmiotu szkolnego miał stosunek ambiwalentny.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą